Prowadzący: Joachim Mosch Termin: 26.04 – 6.05.2018 Kraje: NIEMCY – TURYNGIA, HESJA, NADRENIA PÓŁNOCNA - WESTFALIA, DOLNA SAKSONIA Trasa: rzeka Werra od Treffurt i Wezera do Hameln z rzeką Fuldą w Hann. Münden oraz z rzeką Diemel od Trendelburga „II NIEMIECKA WIOSNA”
1. 26.04 – 6.05.2018 NIEMCY – Turyngia, Hesja, Nadrenia Północna - Westfalia, Dolna Saksonia rzeka Werra od Treffurt i Wezera do Hameln z rzeką Fuldą w Hann. Münden oraz z rzeką Diemel od Trendelburga prowadzący: Joachim Mosch
Wskazany wyżej prowadzący jest „naszym człowiekiem” w Niemczech. Kierował imprezą od naszego przyjazdu nad Werrę , aż do naszego wyjazdu w drogę powrotną znad Wezery. Podobnie jak w roku 2017 w Brandenburgii nasze nadzieje na istotną wartość dodatkową i nocowanie na terenie miejscowych klubów kajakowych spełniły się z naddatkiem, a załatwianie tego z Polski byłoby trudne, o ile nie niemożliwe. Pozostałą częścią imprezy (zapisy, logistyka wyjazdowo-przyjazdowa, przygotowanie sprzętu, udzielanie związanych z tym wszystkim informacji) kierował wymieniony niżej główny kooperant. Wyjazd z Warszawy był pierwszego dnia imprezy przed południem, zaś powrót ostatniego dnia wieczorem. Ze względu na odległość około 900 km od Warszawy nocowliśmy przy granicy w Polsce w czasie przejazdów tam i z powrotem. Konkretnie w Słubicach. Pływanie było bez bagaży – autokar był z nami przez cały ww. okres czasu. Trasa spływu wiodła przez teren pagórkowaty z urokliwymi miasteczkami po drodze. Werra z Wezerą tworzą najdłuższy ciąg rzeczny (751 km), od źródeł w Lesie Turyńskim do ujścia w Bremerhaven, leżący całkowicie w Niemczech. W dorzeczu Wezery znajduje się środek geograficzny Niemiec. To była już 14 edycja spływu na przełomie kwietnia i maja. Dotychczas po 4 odbyło się na Ukrainie i w Polsce, 2 w Czechach i w Niemczech, po jednym na Słowacji oraz Bośni i Serbii. Piękna pora roku.
główny kooperant: Jan Kramek
Część rekonesansowa Cała trasa. Zdań kilka … Jeśli ktoś przed imprezą nie serfował w Internecie, to został bardzo pozytywnie zaskoczony otoczeniem krajobrazowym naszej trasy spływowej. Pogodę mieliśmy wymarzoną, bez deszczu i upałów, które pod koniec kwietnia w rekordowej skali dotarły do Polski. Uzupełniający program krajoznawczy stanowił wartościowe dopełnienie wędrówki kajakowej. Udało nam się spłynąć nawet odcinek rzeki Diemel, na której ruch kajaków jest ściśle limitowany. Poniższe dziennikowe zapiski są głównie tekstowym uzupełnieniem zdjęć wykonanych na imprezie i obok zamieszczonych. Wiele ciekawych informacji o mijanych miejscowościach można znaleźć zwłaszcza w niemieckojęzycznej wersji Wikipedii, więc nie będą one tutaj raczej przytaczane. Warto wspomnieć, że wiele miejscowości na naszej trasie spływowej jest związanych z baśniami braci Grimm, zaś jedna (Bodenwerder) z najsłynniejszym na całym świecie baronem (Hieronymus Carl Friedrich Freiherr von Münchhausen).
Z dziennika pokładowego JPK… 26.04 – czwartek Przejazd na trasie Warszawa – Słubice. Bez niespodzianek. 27.04 – piątek Po noclegu i śniadaniu na terenie dawnego ośrodka przygotowań olimpijskich (powstał jeszcze przed mającą się odbyć olimpiadą w pobliskim Berlinie w 1914 roku i służył olimpiadzie tamże w 1936 r.) oraz zbiorowej fotografii ruszyliśmy do Niemiec. Po przekroczeniu Werry w Creuzburgu drogą nr B7 zatrzymaliśmy się na parkingu (zdjęcia) przy dawnej granicy wewnątrzniemieckiej (RFN – NRD), obecnie to już tylko granica pomiędzy Hesją i Turyngią. Późnym popołudniem byliśmy już w klubie kajakowym na przedmieściach Eschwege, a przed wieczorem zanurzyliśmy się w atmosferę typowego dla tych okolic w Hesji miasteczka, co udało się nieco zilustrować na zdjęciach – przynajmniej taką mamy nadzieję. Szum wody przelewającej się przez sztuczny próg w boczną odnogę Werry będzie nas kołysał do snu. 28.04 – sobota Zostawiamy nasz dobytek w namiotach i jedziemy w górę Werry do Treffurtu. Przygotowując się do wodowania „Pod Lipami” na lewym brzegu mamy po drugiej stronie rzeki panoramę miasteczka z górującym nad nim zamkiem Normanstein. Słońce, pokryte świeżą zielenią wzgórza, oraz miejscami suche zeszłoroczne trzciny – w takiej scenerii (zdjęcia po minięciu miejsca biwakowego po prawej w Heldra) popłynęliśmy w dół. Wkrótce przed mostem w Großburschla szybszy odcinek rzeki i wystający na środku rzeki pojedynczy konar – duża sztuka w niego trafić, ale jednej załodze to się udało jak się później okazało. Była kabina i po przywołaniu autokaru koniec ich pływania tego dnia. Na lewym brzegu minęliśmy Völkershausen (2 zdjęcia) z kościołem ewangelickim i dopłynęliśmy do sztucznego progu w Wanfried (seria zdjęć).Wygodna przenoska lewym brzegiem (głownie przeciąganie w dół po trawie) około 100 m. Byli tacy co spłynęli. Dużo czasu spędziliśmy tutaj czekając na zamek (wyżej była kabina), ale do miejscowości nie zajrzeliśmy, gdyż most przez Werrę był nieco za daleko. Płynąc dalej mijaliśmy obsypane kwiatami drzewa, później zachmurzyło się i jakoś tak nie chciało się nam pstrykać fotek do samego biwaku, gdzie po przepłynięciu od Treffurtu 20 km czekały na nas rozstawione dzień wcześniej namioty. 29.04 – niedziela Z biwaku płyniemy przez malowniczo rozłożone nad Werrą miasto Eschwege do śluzy samoobsługowej. Przed mostem w Kleinvach wyłania się nam na wzgórzu Schloss Rothestein. Na drugie śniadanie zatrzymujemy się w Bad Sooden-Allendorf przy trzeciej kolejnej odnodze odchodzącej na lewo. Na przeciwległym brzegu kościół Św. Krzyża w starym Allendorf z zachowanymi murami obronnymi. Niektórzy pobiegną tam przez pobliskie mosty na szybkie zwiedzanie po uprzednim przeciągnięciu kajaków w dół po trawie 80 metrów albo po spłynięciu przez sztuczny próg. Na kolejnym zdjęciu kościół w Wahlhausen, a na następnym Burg Ludwigstein, gdzie znajduje się schronisko młodzieżowe. Biwak pod kwitnącymi kasztanowcami w kolejnym klubie kajakowym na skraju Witzenhausen (niektórzy też go zwiedzą) po przepłynięciu 39 km. 30.04 – poniedzialek Do południa było pochmurno i nawet deszcz nieco pokropił w czasie płynięcia. W Hedemünden popłynęliśmy lewą, węższą odnogą Werry, ale za to szybkim nurtem bocznikującym kolejny sztuczny próg w głównym korycie. Śniadaliśmy po 140-metrowej przenosce (śluza od wielu lat nieczynna) przy zakładzie wodnym Letzter. Stąd już było niedaleko do połączenia Werry z Fuldą w Hann. Münden z mnogością odnóg, progów, mostków i mostów, zakładów wodnych i śluz. Istny rzeczno-miejsko-ludzki labirynt. Płyniemy nim trzymając się prawej skrajnej odnogi pod starym mostem do małej elektrowni z turbiną Archimedesa (duża maszynka do mielenia mięsa). Krótka przenoska i po niej dopływamy na końcu wyspy do Małej Wezery (z lewej dochodzą zmieszane wody odnóg Werry i Fuldy), a nieco dalej na końcu kolejnej wyspy do Wezery, gdzie wykręcamy w lewo w Fuldę, którą mozolnie płyniemy pod prąd do śluzy, z której z ulgą korzystamy. Po niej dalej w górę Fuldy do klubu kajakowego na lewym brzegu. 22,5 km dzisiaj za nami. Gospodarzy jeszcze nie ma, więc zostawiamy kajaki i ruszamy przez ogródki działkowe i most na Fuldzie do starej części Hann. Münden., gdzie pierwsze kroki kierujemy do pamiątkowego kamienia pod imponującym kasztanowcem wyznaczającymi początek rzeki Wezery. Później rynek z ratuszem i kościołem Św. Błażeja. W dawnym kościele Św. Idziego (utracił swoją sakralną funkcję w 2006 roku) od kilku lat działa kawiarnia Idzi, w której zachowano dawne wyposażenie świątyni. Dla Polaków to swoiste pomieszanie sacrum z profanum stanowi niejaki szok kulturowy. Niestety musieliśmy na biwak wrócić stosunkowo wcześnie, aby przytaszczyć swoje klamoty z dość daleko stojącego autokaru – do klubu nie dało się nim podjechać. 1.05 – wtorek Płyniemy w dół Fuldy do Wezery. Ale jest święto niestety, więc zamiast ponownie się śluzować musimy kajaki przenosić co jest dosyć u… Ale dalej płynie się już gładko. Gdyby jeszcze wiatr nie wiał tak często w twarz i co 200 metrów nie stały znaki wskazujące kilometraż rzeki, na które korci spoglądać, co upodabnia zanadto lajtowe płynięcie do galer. Ale jest sielsko i anielsko, więc nawet za bardzo zdjęć nie chce się robić. Wezera jest węższa niż się spodziewaliśmy i podobnie jak Werra ma brzegi trudno dostępne, co jest skutkiem budowy geologicznej dorzecza i najbliższego otoczenia rzek – przeważają gleby gliniasto-ilaste. Na drugie śniadanie zatrzymujemy się na lewym brzegu przed mostem w miejscowości Gieselwerder (mapka). Słońce praży, kryjemy się na ławkach w cieniu drzew. Miejsce nie jest przypadkowe, gdyż w pobliżu jest ogólnodostępny kibel – rzecz nie do przecenienia. Po kilku malowniczych zakolach (zdjęcie tytułowe), przed ujściem rzeki Diemel, wpływamy do niewielkiego portu w Bad Karlshafen, gdzie ładujemy kajaki na przyczepę i poprzez to miasto (ma unikalną w tych okolicach architekturę, gdyż zamieszkali w nim na przełomie XVII i XVIII w. hugenoci uchodzący z Francji przed prześladowaniami religijnymi) jedziemy do klubu kajakowego w Beverungen. Przepłynęliśmy tego dnia około 46 km. Odprawę wieczorną mamy w eleganckiej świetlicy klubowej, albowiem noc jest tak zimna, że rankiem następnego dnia będzie szron na namiotach. Dobrze, ze nie będziemy musieli ich zwijać. 2.05 – środa Jedziemy z kajakami do Trendelburga nad rzeką Diemel. Miotamy się nieco przed wodowaniem, ale ostatecznie dokonujemy tego na terenie prywatnym (Kanu Schumacher). Nie wiem czym by się to skończyło – przybiegła zdenerwowana właścicielka (polska rejestracja autokaru) – gdyby nie Joachim, który skutecznie po niemiecku ją zagadał i powoli jej odpuszczało. Płynięcie rzeką Diemel wymaga uzyskania wcześniejszej zgody (Joachim) – ruch kajakowy jest na niej limitowany. Odcinek, który płynęliśmy, dość ładny i urozmaicony, ale jak dla mnie bez szczególnej rewelacji i w dodatku 3 przenoski niezbyt wygodne, a i czystość wody też nie rewelacyjna. Ostatnia przenoska już w samym Bad Karlshafen najkrótsza i stosunkowo najwygodniejsza. Po wpłynięciu z Diemel na Wezerę na przeciwległym brzegu jest duży kemping, gdzie łatwo wyjść na ląd i pobliskim mostem przez Wezerę przejść do Bad Karlshafen, z czego wielu z nas skorzystało. Płynąc w dół Wezery mijamy po lewej miejscowość Herstelle z Burg Herstelle na wzgórzu, a później na zakolu w prawo na prawym brzegu wolno rozbieraną dawną elektrownię jądrową Würgassen. Wkrótce za nią lądujemy na przeciwległym brzegu w Beverungen, gdzie czekają na nas namioty. 24 km dzisiaj za nami. 3.05 – czwartek Ciepło się zrobiło, nawet za ciepło, dlatego płynęliśmy niespiesznie. Na brzegach już przed Lauenforde krowy żuły trawę, życie towarzyskie kwitło, na skarpie lewego brzegu w Blankenau podziwialiśmy okazały budynek, a wkrótce za nim na wzgórzu po prawej bielejący wśród zieleni Schloss Fürstenberg. Przed mostem w Höxter widoczne dwie wieże kościoła Św. Kiliana. Dalej sielsko i anielsko. Łowiecki panocku na bzegach, a niektóre nawet na naszych oczach się kocą – taka „zielona szkoła” nam się zrobiła. Wkrótce lądujemy na lewym brzegu za mostem kolejowym. Szybkie śniadanko i idziemy na zwiedzanie zespołu klasztorno-pałacowego Kloster/Schloss Corvey (światowe dziedzictwo UNESCO), którego początki sięgają IX w. W Holzminden (największym mieście na naszej spływowej trasie – niestety nie mamy czasu go zwiedzać) mijamy na prawym brzegu imponujący budynek magazynów, później znów sielsko. Budynek kościoła przed przeprawą promową po lewej w Heisen sygnalizuje nam bliski koniec etapu. I faktycznie wkrótce na wzgórzu za przeprawą promową wyłaniają się po lewej ruiny zamku w małej miejscowości Polle, za którymi nad rzeką widać już nasz kemping. Nie spodziewaliśmy się na nim niczego nadzwyczajnego, ale jak miało okazać się wieczorem, bardzo, ale to bardzo się pomyliliśmy. Zasługuje to na oddzielne opowiadanie, ale będzie opisane w uzupełniającej relacji. W każdym razie powiedzieć, że dzięki włodarzowi kempingu (Włochowi z pochodzenia) uczciliśmy jak należy Święto Konstytucji, to nic nie powiedzieć. 41 km dzisiaj za nami. Przed wieczorem wyruszamy do ruin zamku (baśń braci Grimm o Kopciuszku uczyniła go sławnym). Żadnej z naszych koleżanek nie udało się zmieścić swojej stopy w znajdującym się tam pantofelku Kopciuszka, widocznie same urodzone królewny (a może wredne córki macochy?). Z zamkowego wzgórza ładny widok na zakole Wezery, zaś Polle okazało się miejscowością tyleż małą, co i urokliwą. 4.05 – piątek O wschodzie słońca (40 minut później niż w Warszawie) snują się mgły z parującej Wezery, ale szybko podnosząca się temperatura skutecznie je unicestwia. Tuż poniżej Polle mijamy na lewym brzegu wieś Brevörde z charakterystyczną wieżą tamtejszego kościoła. Nieco dalej na zakolu w lewo mijamy na lewym brzegu skaliste urwisko objęte prawną ochroną, a następnie na prawym brzegu miejscowość Rühle wciśniętą pomiędzy rzekę i wzgórze. Wśród pól kwitnącego rzepaku dopływamy do Bodenwerder – miasta związanego z najsłynniejszym na całym świecie baronem (Hieronymus Carl Friedrich Freiherr von Münchhausen). Duży upał mącił nam niewątpliwą przyjemność zwiedzania miasteczka i oglądania w nim licznych pomników upamiętniających niestworzone historie opowiadane przez Freiherr von Münchhausen. Tuż za Bodenwerder mijamy na lewym brzegu Wasserschloss Hehlen z charakterystycznymi cebulastymi hełmami jego wież. Wśród kwitnących pól rzepaku dopływamy do elektrowni atomowej na lewym brzegu, z której odprowadzana jest mocno zanieczyszczona woda – dobrze, że koniec etapu już blisko. Tuż poniżej elektrowni na prawym brzegu charakterystyczne, wśród kwitnących bzów, zabudowania posiadłości Ohsen. Wkrótce rzeka zwalnia i poszerza się na co ma wpływ sztuczny próg w pobliskim już Hameln, gdzie na terenie tamtejszego klubu kajakowego mamy doskonałe miejsce pod namioty, po przepłynięciu 42 km. W tym miejscu wypada odnotować, że przed wyjściem na brzeg osiągamy najdalej na zachód wysunięty punkt, gdzie pływaliśmy. Jest to: 52°05'31,4"N 9°21'10.6"E (52,092050 N, 9,352951 E). Klarowanie i ładowanie kajaków na przyczepę, potem wieczór pożegnalny (uczestnicy z Niemiec wyjeżdżają). 5.05 – sobota HAMELN Wczesnym rankiem wyruszamy pieszo w dół Wezery na zwiedzanie Hameln upamiętnionego w baśni braci Grimm pt. ”Flecista z Hameln” lub „Szczurołap z Hameln” (niem. Der Rattenfänger von Hameln). Swoistą ciekawostką jest fakt, że dopiero 20 września 2017 roku rada miasta jednomyślnie (przy jednym głosie wstrzymującym się), pozbawiła Adolfa Hitlera honorowego obywatelstwa miasta (z niemieckiej wersji Wikipedii). Do Starego Miasta przechodzimy przejściem podziemnym wprost na Backerstrasse i jak na nazwę ulicy przystało w pierwszym sklepie piekarniczym spożywamy świeże chrupiące bułeczki. Jest piękny sobotni poranek i miasto sprawia wrażenie wyludnionego. Dochodzimy do kościoła Św. Mikołaja z charakterystyczną wieżą zwieńczoną bardzo wysokim hełmem (znów chrupiące bułeczki, ale tym razem z kawką na rogu Backerstrasse i Osterstrasse). Później idziemy Osterstrasse przyozdobioną metalowymi płytkami z płaskorzeźbami szczura oraz pomnikiem flecisty. Przy zbiegu Neue Marktstrasse i Alte Marktstrasse podziwiamy pięknie kwitnący na różowo kasztanowiec przy pomniku Johannesa Gutenberga i kierujemy się tą ostatnią ulicą do katedry Św. Bonifacego. Później szybko wracamy na biwak, zwijamy namioty i ruszamy w kierunku Odry. HILDESHEIM Po drodze zatrzymujemy się w Hildesheim. Od parkingu w pobliżu dworca ruszamy na południe Hanoversche Strasse i po przecięciu Keiserstrasse idziemy dalej deptakiem Almsstrasse w kierunku wysokiej wieży kościoła Św. Andrzeja (XII - XV w.). Po lewej mijamy dawny kościół Św. Jakuba z XVI w. (obecnie Dom Literatury) i wchodzimy na rynek. Zwiedzamy wspomniany wcześniej gotycki kościół Św. Andrzeja, a następnie ulicą Brühl, mijając po lewej kościół Św. Krzyża (IX-XI w.) i później po prawej kościół Św. Pawła (XV w.), w kierunku widocznej wieży kościoła Św. Godeharda (XII w.). Zwiedzamy wnętrze i okolice tego kościoła, a następnie ulicą Hinterer Brühl wracamy w kierunku katedry Wniebowzięcia Matki Bożej (IX-XIV w.). Otoczenie i wnętrze kościoła są godne uwagi, jak również zamknięty krużgankami wirydarz z 1000-letnią różą pnącą się po absydzie oraz z kaplicą Św. Anny. Burgstrasse z widokiem na kościół Św. Michała (XI w.) wyznacza nam dalszy kierunek wędrówki. Zwiedzamy wspomniany kościół, po czym kierujemy się ulicami Michaelstrasse i Kurzstrasse (z postojem na kawę – koniec fotografowania) do Almsstrasse, którą wracamy do naszego autokaru. Przed wieczorem jesteśmy w miejscu noclegowym w Słubicach. 6.05 – niedziela Powrót do Warszawy bez niespodzianek, jeśli nie liczyć oczekiwania na uzupełnienie zbiorników na stacji paliw w Słubicach.
Rozszerzony zbiór zdjęć z imprezy jest tutaj: Ostatnia modyfikacja: 2018-10-26 |
![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
||
|